Jeżeli miłość jest tylko irracjonalnym przejawem instynktu biologicznego, to dlaczego oglądamy - lubimy oglądać! - tak trudne, ciężkie, w istocie przykre w odbiorze filmy?
Prawdopodobnie lubimy ciężkie filmy oglądać, gdyż lubimy troszkę nad nimi po zastanawiać się. Jeśli film zaczyna się ciekawie to nie wyłączymy telewizora lub nie wyjdziemy z kina czy nie przełączymy na inny program. Normalne, zwykłe komedie są dobre, gdy ma się na nie chęć. A takie filmy, gdy zaczynamy oglądać są przejawem zainteresowania by troszkę podumać nad tematem filmu. Tak mnie się wydaje.
Co do filmu bardzo dobry :)
Tak, chodzi o to "zainteresowanie", potrzebę "podumania" (przy okazji: czasem film zaczyna się nieciekawie, ale - znany reżyser, aktor, nagrody... ; co prawda można się często na tym "przejechać", niemniej tak działa zdrowy snobizm!).
Mnie tak naprawdę nie chodziło o pytanie a o wskazanie, że chęć poznania/głód wiedzy, choć - tak jak miłość - ma biologiczne korzenie (poznanie, wiedza "załatwiają" nam potrzebę bezpieczeństwa: kto wie, rozumie, ten mniej się boi, lepiej sobie poradzi), to również należą do najwyższych przejawów kultury homo sapiens sapiens, jako świat uczuć i wartości.
Wydaje mi się, że można dużo takich przykładów podać podobnych do "miłości". Chodź by nienawiść. Jeśli miłość jest przejawem instynktu biologicznego to czy nienawiść ich również nie będzie miała. A wiedzę wobec nienawiści mamy małą. Każdy myśli, że potrafi nienawidzić. A to wcale nie jest taka prosta sprawa na jaką wygląda. My jako ludzie nigdy nie będziemy czuć się bezpiecznie, bo nie mamy pojęcia (nie mamy wiedzy) nad terminami takimi jak "miłość", "nienawiść" czy "nadzieja". Uważamy się za mądrych, mądrzejszych od małpy, a czasem nie potrafimy zdefiniować najprostszych wskaźników.
Im bardziej fundamentalne pytanie (kom jesteśmy? jaki jest Wszechświat? czy Bóg istnieje? czym jest dobro i zło? co to jest zdrowie?* czym są uczucia? jak działa mózg? itd. itp.) tym bardziej odpowiedź jest zarazem poszukiwana i w istocie nieznana.
* Proszę zobaczy definicję zdrowia wg WHO - jest trywialna!
"(poznanie, wiedza "załatwiają" nam potrzebę bezpieczeństwa: kto wie, rozumie, ten mniej się boi, lepiej sobie poradzi)"
Często to tylko iluzja. Weźmy na przykład sobie scenę "wykładu" o miłości, który Joe wygłosił wszystkim obecnym w domu. Wydaje się być autorytetem, specjalistą, w końcu uczy o tym w szkole. Swoją mądrość przekazuje dwóm szczęśliwym skądinąd parom, podczas gdy to właśnie jego związek się sypie.
Jasne: jak mówią, każdy medal ma dwie strony; w istocie każdy medal ma mnóstwo stron - w tym niektóre odwrotne! Pięknie (i, jak dla mnie, pierwszy raz w życiu) pokazał to Kurosawa w "Rashiomonie". Miłość to i chemia, i wzniosłe uczucie, i katorga, i instrument manipulacji, i więzienie, i... mnóstwo jeszcze innych rzeczy. Im więcej stron tego "medalu" znamy, tym mniej jesteśmy narażeni na iluzję czy błąd - ale nigdy na 100%.
Zgadzam się z moimi przedmówcami i ciesze się z tej dyskusji! Obejrzałam film przedwczoraj w pełnym skupieniu i szczerze - kino psychologiczne dawno nie poruszyło mnie tak mocno. Owszem, jesteśmy organizmami biologicznymi, jednak nie oznacza to, że takimi mamy pozostać. Każdy z nas ma pewną dozę wrażliwości, pięć zmysłów (+ ten szósty właśnie) oraz... swoją niepowtarzalną osobowość. To czyni świat i życie wyjątkowymi!